12 listopada 2017

Prolog [OBCA ŚCIEŻKA]

„I found my heart and broke it here
Made friends and lost them through the years
And I’ve not seen the roaring fields in so long
I know I’ve grown
I can’t wait to go home”
Ed Sheeran – Castle On The Hill

      Nasze podeszwy nieśmiało plaskały na wciąż wilgotnej powierzchni chodnika, a z drzew, posadzonych na jego skraju, skapywały krople niedawnego deszczu. W kałużach zaś, utworzonych w nierównościach, topiły się wielobarwne liście wraz z ciemnozłotymi promieniami zachodzącego słońca i w swej brudnej tafli starały się odbić błękitnoszare niebo. Przejeżdżające samochody cicho warczały na wysokie, nowoczesne bloki oraz te bardziej przyziemne, tańsze obiekty mieszkalne. Chmury, które spuściły na wyspę chyba już całą wodę, jaką w sobie miały, zaczęły odpływać, barwiąc się na odcień pomarańczy. Postanowiły opuścić wschodni kraniec Stanów Zjednoczonych, by udać się w podróż do naprzeciwległego brzegu Atlantyku. Jak ja piekielnie chciałem, by mnie tam podwiozły...
      Dobrze, że to jeden z tych luźniejszych — o ile można to powiedzieć o tak niesamowicie ludnej aglomeracji — okręgów, a nie… zabierzmy na przykład Manhattan. Taki mały, a tyle ludzi pochłonął. Myślałby kto, zachłanny i wiecznie spragniony smogu. Chociaż niby jest tam ten cały Central Park. Z drugiej strony w Brooklyn mieszka więcej ludzi, no ale błagam — jest tam więcej drzew, parków oraz ogólnie obejmuje większy teren, co robi za niezły argument.