Twardym krokiem
przemierzałam przejście dla pieszych. Za każdym razem, gdy ktoś z
tłumu zahaczał o mnie ramieniem, to miałam nieziemską ochotę
odbić podeszwę moich glanów na jego twarzy.
Co się ze mną stało!? Na moim
kręgosłupie tańczył żywy ogień. Palce swędziały
niemiłosiernie. Moja głowa... zdawała się mnie nie słuchać.
Ignorować. Żyć własnym życiem. Gdy ja chciałam ominąć grupkę
ludzi z prawej, to mimowolnie przemykałam obok nich z lewej. Mój
wzrok nieposłusznie ślizgał się po nieznajomych twarzach, może
znudził mu się widok czerni moich butów? Co się ze mną dzieje!
Do jasnej! Wszystko zaczęło się, gdy usłyszałam ten cholerny
głos, koło tego cholernego hydrantu. Zacisnęłam w pięść
rozgrzane dłonie. Wszystko się sypie. Jakby czarna dłoń z moich
snów nieuchronnie sięgała po moje zmysły, aby je zmieszać... a
potem sięgnie po mnie. Czy ja przypadkiem już nie odeszłam od
zdrowych zmysłów?