12 listopada 2017

Prolog [OBCA ŚCIEŻKA]

„I found my heart and broke it here
Made friends and lost them through the years
And I’ve not seen the roaring fields in so long
I know I’ve grown
I can’t wait to go home”
Ed Sheeran – Castle On The Hill

      Nasze podeszwy nieśmiało plaskały na wciąż wilgotnej powierzchni chodnika, a z drzew, posadzonych na jego skraju, skapywały krople niedawnego deszczu. W kałużach zaś, utworzonych w nierównościach, topiły się wielobarwne liście wraz z ciemnozłotymi promieniami zachodzącego słońca i w swej brudnej tafli starały się odbić błękitnoszare niebo. Przejeżdżające samochody cicho warczały na wysokie, nowoczesne bloki oraz te bardziej przyziemne, tańsze obiekty mieszkalne. Chmury, które spuściły na wyspę chyba już całą wodę, jaką w sobie miały, zaczęły odpływać, barwiąc się na odcień pomarańczy. Postanowiły opuścić wschodni kraniec Stanów Zjednoczonych, by udać się w podróż do naprzeciwległego brzegu Atlantyku. Jak ja piekielnie chciałem, by mnie tam podwiozły...
      Dobrze, że to jeden z tych luźniejszych — o ile można to powiedzieć o tak niesamowicie ludnej aglomeracji — okręgów, a nie… zabierzmy na przykład Manhattan. Taki mały, a tyle ludzi pochłonął. Myślałby kto, zachłanny i wiecznie spragniony smogu. Chociaż niby jest tam ten cały Central Park. Z drugiej strony w Brooklyn mieszka więcej ludzi, no ale błagam — jest tam więcej drzew, parków oraz ogólnie obejmuje większy teren, co robi za niezły argument.

17 października 2017

Szachownica

Występują:
     Duch — Dekiel
     Człowiek — Bonbon*

 ***

     — Nienawidzę Halloweenu — wybełkotał nagle Dekiel, siedzący na lewej krawędzi biurka. Gbur nawet nie raczył się odwrócić w moją stronę... czy ja mam twarz na ścianie? Nie sądzę.
     — Dlaczego? — spytałem bez entuzjazmu, bazgrząc na kartce papieru, starając się przelać projekt z mej głowy na papier. Szefowa poćwiartuje mnie pilniczkiem, jeśli jutro jej tego nie oddam.
     — Mam wymieniać? — Przestał wymachiwać zwieszonymi nogami, co dało się poznać po tym, że biurko już nie skrzypiało. 
     — Tak. — Przewróciłem oczyma, targając szkic i wyrzucając go do kosza. — Ale nie opieraj gęby o ręce, bo bełkoczesz — bąknąłem, sięgając po kolejną kartkę z szuflady.
     Przez kolejne minuty w chłodnym powietrzu wirowały niezrozumiałe dla mnie słowa. Uraziłem biedakowi dumę? Cholera jasna... tyle miesięcy się za mną szlaja i knuje, i kombinuje, i rozpierdala, i pląta, i bełkocze, i robi ze mnie obłąkańca, i po co to wszystko!? Nie wiem. Nie znam się. Nie wypowiem się... ale moje myśli robią się coraz czarniejsze. Szczęśliwe słonie zdechły. Brokatowe jednorożce się połamały. Różowe chmurki rozpętały cholerną burzę.
     — Spójrz na siebie... — prychnął leniwie.
     Drgnąłem. Ołówek roztrzaskał idealną wizję głęboką szramą. Pisk. Chłód. Wrzynające się paznokcie. Syk. Uderzenie. Zapchlone jednorożce.
     Duch wstał i znieruchomiał na krawędzi blatu biurka, przypominając tym samym o swojej obecności. Kiedyś to w końcu pęknie przez jego kaprys skakania z niego na podłogę.
     Oh, głupiś... duchy nic nie ważą. Nic. Są puste jak różowe obłoczki, ale wspomnienia nie są... na szczęśliwe słonie, dokąd to dąży!? Słonie na pewno do błogiej śmierci.

7 maja 2017

Manipulant

       Zwierz był już na wygranej pozycji. Kosztował wzrokiem każde jego drżenie. Z satysfakcją patrzył na każdą jego kroplę potu. Strach wypływający z ofiary wypełniał powietrze słodkim zapachem. Oto fetor zwycięstwa. Lada moment dopełni je niczym księżyc, który dotrwał do pełnej swej okazałości.  
       Nareszcie.
       Mimowolnie wyszczerzył pożółkłe oraz oblepione resztkami, brudne zęby i tak będące jego dumą. Był to ostatni przebłysk jego człowieczeństwa, które stłumił gardłowym warknięciem. Najeżył zniszczoną oraz wyblakłą sierść, niegdyś błyszczącą w blasku srebrnej tarczy, ale teraz jedynie majaczyła na jego grzbiecie. Furia wraz z dziką radością kotłowała się w jego lśniących, na wpół ślepych oczach.
       Skoczył. Kły ze świstem przecięły duszne powietrze. Powalił go całą swą siłą, a zęby wbiły się w ciało, tnąc naczynia krwionośne, rozrywając mięśnie i miażdżyc kości. Potok krwi obryzgał  bestię, napędzając w niej machinę zniszczenia — mordercę. Utopiła w nim wszystkie swe żale, smutki, pragnienie, głód oraz jego życie.
       Jego usta — dotąd drżące — pozostały nieme do końca. Zwierz nie potrzebował od niego tłumaczenia, bo sam znalazł prawdę, a on doskonale o tym wiedział. 

14 kwietnia 2017

Wpierw napiszę, potem opublikuję - ZAWIESZAM "Obcą ścieżkę"

Dopadło mnie przedziwne uczucie... że coś może mi umknąć... że coś nagle może okazać się naciągane. To jakieś fatum, bo we wrześniu miałam tak samo.

Nie chcę tego zepsuć. Chcę to rozegrać raz, a dobrze. Meczy mnie ten stan. Wena niby jest, ale plan do "Obcej ścieżki" zdaje się kurzyć, bo ona kica po innych rejonach.

Więc tak jak w tytule. Na spokojnie wszystko (tzn. całą resztę) napiszę, wtedy wraz z pierwszym wstawionym rozdziałem po tej przerwie, będę Wam je publikować (około) jeden na weekend.

Kiedy to nastąpi?
Przyznam, że nie mam zielonego pojęcia. Powiedziałabym, że do wakacji, ale nie sądzę, że to wypali.
Powinnam teraz walnąć jakąś gadkę, prosząc o wybaczenie, czy coś? Em... nie wiem.

Piszę to, aby nie było, że porzuciłam wszystko w krzakach (ewentualnie w rowie) za rogiem - do tego mi daleko.

Czy mogę prosić, abyście ze mną zostali i czekali na ciąg dalszy historii Azuri?
Pozdrowionka.
Trzymajcie się.
W tym czasie może będę publikować coś innego, ale to również słabo widzę. Wiem. Jestem do bani. ;v;

31 marca 2017

14. Beznadziejna rzeczywistość

      Zapadła już noc. Szłam wraz z Noktą u boku do domu. Czułam się dziwnie po tej niecodziennie sytuacji, poza tym w gruncie rzeczy wciąż jej nie ufałam. Nie miałam ku temu powodu, do tego ona także mnie nim nie darzyła. Naturalnie ja wraz z moją towarzyszką miałyśmy kaptury na głowie, ale i tak widziałam, jak na mnie patrzyła. Wcześniej tego nie zauważałam, ale teraz... może nie byłam wystarczająco uważna i mi to umykało? Nie powinnam była być tak pewna siebie. Trzeba było bardziej uważać... nie wychodzić w nocy, aby szlajać się po Nowym Jorku. Przez to spotkałam wtedy w parku Dylana i Ethana, a potem Noktę w tym ślepym zaułku między blokami mieszkalnymi. Kiedy ja nauczę się uczyć na błędach? Co ja robię!? Nic! Brak postępu! Pomyśleć, że świadkiem tego wszystkiego była Droga Mleczna... ktoś rozlał to mleko, a ja muszę je spijać, albo ścierać — jak kto woli. Ja na jej miejscu bym już dawno stamtąd spadła ze śmiechu.

11 marca 2017

O północy - OneShot

Cichy krzyk z oddali.
Ciemny blask księżyca na jaśniejącym nieboskłonie, podziurawionym milionami czarnych dziur.

Tak widzę to ja, lecz dla ciebie księżyc przechodziłby kolejną fazę i rozpraszałby ciemność wraz z gwiazdami na atramentowym niebie.
Krzykiem byłabym ja - rozdarta przez czas.

Czemu widzę wszystko wspak?
Sumienie rozgryza mą twarz.
I przemierzam śnieżny las...

28 lutego 2017

13. Zgadywanki

      Nokta — wszędzie jej pełno, ale nie tam, gdzie trzeba.
      Albo to złudzenie, albo przez chwilę widziałam ją koło hydrantu Ayami — samozwańczej Moonlight — zaś dziś na pewno była koło mojej szkoły, a jeszcze kiedyś zauważyłam jej charakterystyczną sylwetkę pod kioskiem, nieopodal bloku. Mam wrażenie, że mnie unika.
      Nic nie rozumiem... przecież pozwoliłam jej zaszyć się u mnie. Osiągnęła swój cel i w ciągu następnego kwadransa zniknęła. Jak? Pewnie dała nogę przez okno, a konkretniej po schodach przeciwpożarowych niczym Spiderman. Bo? Bo tak? Ja kulturalnie przygotowałam sobie żarcie w kuchni, a jak wróciłam do pokoju, to jej już nie było. Okno było uchylone, ale takie powinno być, bo chciałam przewietrzyć pokój. Zgaduję więc, że szajba jej odbiła, albo to był test.

10 lutego 2017

12. Chomik

      Nim skończyłam nalewać wrzątku do szklanki, w celu zrobienia sobie herbaty, to rozległo się pukanie. Porządne pukanie, które przeniknęło mnie na wskroś.
      — Goście... — oznajmiłam sama sobie i z zażenowaniem stwierdziłam, że mój głos drży.
      Szybko podeszłam do wejścia, a moja dłoń bez większego wahania je otwarła. Jeszcze szybciej gość mnie popchnął na stół, a gorąca herbata wylała się wprost na me plecy.
      — Hej, piękna! — Drzwi zatrzasnęły się z hukiem.

21 stycznia 2017

Pierwsza rocznica!

Mija równy rok od pierwszego postu na tejże stronce... przez ten czas zbyt wiele się tu nie wydarzyło.

Nie zastanawiałam się zbyt długo nad tym, co tu napisać, bo zbyt wiele do powiedzenia raczej nie mam.
Blog ma nowy szablon (od tygodnia jakoś, ale mniejsza), a przez rok pojawiło się tutaj dwanaście postów - w tym jedenaście rozdziałów 'Obcej ścieżki'.
Średnio jeden post na miesiąc... bywało gorzej! 

Lol. 
Nie

To dno. 

;__________; 

Nie jestem pewna, czy wciąż tu publikować... na Wattpadzie jestem bardziej aktywna.
Wy w sumie też nie wykazujecie od pewnego czasu aktywności (Moonlight i Nokta chyba wytrwały najdłużej X'D).
Chociaż z drugiej strony zastanawiam się także, aby chodź trochę rozruszać tę stronkę.

*zmiana tematu - tryb 'lanie wody'*
Rok 2016 był dla mnie chyba jednym z najlepszych... zaś 2017 zapowiada się dość przeciętnie.
Mniejsza o to, bo raczej nikogo to nie interesuje.

Pragnę jednak poinformować, że 26 stycznia (w czwartek) na 99% pojawi się kolejny rozdział! 

Trzymajcie się!
Pozdrowionka!

PS. Czy ktoś w ogóle przejmuje się jeszcze przyszłością bloga? Lol. 

PSS. Jednak nie będzie w czwartek rozdziału. Nie czuję się na siłach go dokończyć i poprawić. Miałam feralny dzień...