4 maja 2016

9. Przypadek

      Siedziałam na tylnym siedzeniu małego, granatowego samochodu, którego marki nie pamiętałam. Widząc tępo, w jakim się przemieszczałyśmy, oparłam się o siedzenie. Znużonym wzrokiem, bez większego celu obserwowałam chodniki, latarnie, pojedyncze drzewa oraz architekturę, które znikały za poruszającym się pojazdem, tylko po to, aby ich własne klony zastępowały je. Ta cała monotonia i ład jest tylko w przedmiotach nieożywionych — ludzie którzy szli tymi chodnikami różną się od siebie, a swoim zachowaniem wprowadzali nutkę chaosu w uporządkowane oraz powielające się przedmioty.
      — Jaki był wczoraj dzień tygodnia? — zadałam jakże dla mnie ważne w obecnym momencie pytanie.
      — Czwartek — odpowiedziała lakonicznie moja rodzicielka, jakby spodziewając się, że coś powiem i z wyczekiwaniem patrzyła na czerwone światło.