11 września 2016

11. Instynkt

      Twardym krokiem przemierzałam przejście dla pieszych. Za każdym razem, gdy ktoś z tłumu zahaczał o mnie ramieniem, to miałam nieziemską ochotę odbić podeszwę moich glanów na jego twarzy.
      Co się ze mną stało!? Na moim kręgosłupie tańczył żywy ogień. Palce swędziały niemiłosiernie. Moja głowa... zdawała się mnie nie słuchać. Ignorować. Żyć własnym życiem. Gdy ja chciałam ominąć grupkę ludzi z prawej, to mimowolnie przemykałam obok nich z lewej. Mój wzrok nieposłusznie ślizgał się po nieznajomych twarzach, może znudził mu się widok czerni moich butów? Co się ze mną dzieje! Do jasnej! Wszystko zaczęło się, gdy usłyszałam ten cholerny głos, koło tego cholernego hydrantu. Zacisnęłam w pięść rozgrzane dłonie. Wszystko się sypie. Jakby czarna dłoń z moich snów nieuchronnie sięgała po moje zmysły, aby je zmieszać... a potem sięgnie po mnie. Czy ja przypadkiem już nie odeszłam od zdrowych zmysłów?

20 lipca 2016

10. Marzenia

      Przechodząc przez próg budynku szkoły, układałam plan, dzięki któremu uniknęłabym jakiegokolwiek kontaktu z Charlotte. Starałam się powstrzymywać od ponurych myśli, co było nieco trudne, gdy cały czas miałam przed oczyma scenę, w której wcześniej wspomniana węszyła w moim mieszkaniu. Rozumiem, że niektórzy wszędzie czują się jak u siebie, ale w tym wypadku było coś ewidentnie na rzeczy — czułam to w trzewiach.
      — Azuri! — Prawie podskoczyłam, usłyszawszy swoje imię.

4 maja 2016

9. Przypadek

      Siedziałam na tylnym siedzeniu małego, granatowego samochodu, którego marki nie pamiętałam. Widząc tępo, w jakim się przemieszczałyśmy, oparłam się o siedzenie. Znużonym wzrokiem, bez większego celu obserwowałam chodniki, latarnie, pojedyncze drzewa oraz architekturę, które znikały za poruszającym się pojazdem, tylko po to, aby ich własne klony zastępowały je. Ta cała monotonia i ład jest tylko w przedmiotach nieożywionych — ludzie którzy szli tymi chodnikami różną się od siebie, a swoim zachowaniem wprowadzali nutkę chaosu w uporządkowane oraz powielające się przedmioty.
      — Jaki był wczoraj dzień tygodnia? — zadałam jakże dla mnie ważne w obecnym momencie pytanie.
      — Czwartek — odpowiedziała lakonicznie moja rodzicielka, jakby spodziewając się, że coś powiem i z wyczekiwaniem patrzyła na czerwone światło.

15 kwietnia 2016

8. Sumienie

      Nie było mi dane odpocząć. Po chwili podszedł do mnie lekarz, który przerwał moje rozmyślania.
      Zaczął mnie pytać o najróżniejsze rzeczy. Czy miałam zaburzenia równowagi, nudności, krótkotrwałe zaburzenia pracy serca i oddechu, czy pamiętam co się działo na krótko przed oraz w trakcie wypadku. Później mówił do mnie najróżniejsze błahostki, komentował co teraz robi.
      — Twoja mama jest na korytarzu — oznajmił, gdy zakończył sprawdzanie moich szwów, które miałam na czole. — Chcesz, aby tu weszła?
      Oczywiście się zgodziłam. Nie minęło kilka sekund, gdy dopadła mnie wiecznie spokojna kobieta o kasztanowych włosach ze łzami, które zaszkliły jej wręcz czarne oczy.
      — Coś ty znowu nabroiła. — Często mnie karciła, ale tym razem nie była zła, była po prostu smutna i rozżalona...

29 marca 2016

7. Szczęściara

      — Jeśli chcesz znać odpowiedź, to pozwól, że ja odpowiem za nią na twoje pytanie, bo ona chyba już... dogorywa... — powiedział jego przyjaciel.
      Teraz dobrze go widzę — był to ciemnoskóry mężczyzna z czarnymi, kręconymi, na zapałkę (krótko — tak jak żołnierze w wojsku) ściętymi włosami. Do beżowego garnituru miał białą koszulę oraz bordowy krawat z delikatną, cienką kratką w nieco jaśniejszym odcieniu czerwieni. Z jego twarzy można wyczytać, że miał mniej niż czterdzieści lat na karku, ale tak jak tamten, nie był najmłodszej daty — zmarszczki były wyraźne pod oczami, a jego zmartwiona twarz mówiła sama za niego, że przeszedł przez niejedną burzę w swoim życiu, aczkolwiek zdawał się mieć głos młodszy od twarzy. Jednak jego ton wciąż był przepełniony ironią i delikatnie mówiąc, miał chyba ochotę wygarnąć temu "człowiekowi z sumieniem" — jak to siebie sam nazwał posiadacz różowych okularów.
      — Dobra, ale chodź mi tu pomóż... — odparł, odwracając się w jego stronę, jakby po nim spływały wszystkiego jego słowa.

12 marca 2016

6. Nietypowy człowiek

      — Ej, ty żyjesz? — Usłyszałam nagle niewyraźny głos nade mną. Przez chwilę miałam nadzieję, że odpowiedź brzmi "nie".
      — Powiedz mi... jak mogła to przeżyć? — Ku mojej uciesze zawtórował moim myślom jakiś inny, bardzo podenerwowany, wręcz przesiąknięty ironią głos.
      — Wstawaj, nie daj mu tej satysfakcji. — Słowa zabrzmiały wyraźniej i z lekkim sarkazmem, a ciepły oddech wyrwał mnie z ciemności.
      Uchyliłam delikatnie powieki. Leżałam na asfalcie... zaplamionym krwią. Przed moimi oczyma raz kolejny rozegrał się ten wypadek. Zamknęłam oczy w nadziei, że zaraz się obudzę i przytulę do swojej głowy poduszkę. Rzeczywiście — pod ręką coś czułam... może moja poduszka nie jest rekordzistką miękkości, ale bez przesady. Zacisnęłam dłoń z resztką nadziei, która zaraz prysła — poczułam chropowatą, chłodną i twardą powierzchnię.

25 lutego 2016

5. Czerwone światło

      Szłyśmy teraz w ciszy, zakłócanej jedynie przez plusk kałuż, warkot silników oraz rozmowy ludzi. Od czasu do czasu pasożyt mojego życia zagwizdał jakąś chwytliwą melodyjkę.
      — Ile idziesz do domu? Sądziłam, że busem jeździsz. — Przerwała nagle ciszę.
      Rzuciłam na nią oko spod kaptura. Zdawała się być zrelaksowana. Wodziła wzrokiem po niebie — przestało padać, ale bure chmury nadal zasłaniały niebo. Jedyne co zdradzało jakikolwiek stres lub rozkojarzenie, był jej ciężki chód, jakby miała nogi z ołowiu i zmuszała się do dalszego przemieszczania się.
      — Nie stać mnie na dwa bilety... — mruknęłam, a w myślach dodałam sobie kilka bluzg pod jej adresem.
      — Ale z Ciebie dusigrosz. — Uśmiechnęła się pod nosem.
      — Doprawdy? — wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
      — Mówiłaś coś? — Najwidoczniej niedosłyszała.
      W odpowiedzi przewróciłam odruchowo oczyma z typową dla mnie miną, która przyozdabiała moją twarz w każdej beznadziejnej sytuacji mojego życia.
      Po raz kolejny zapadła cisza.

14 lutego 2016

4. Nie tylko zły sen

      Niestety spóźniłam się na pierwszy autobus, co równało się z niesamowitym tłokiem ludzi na przystanku. Co gorsza — powstał tak ogromny korek, że samochody praktycznie stały w miejscu, a ich opary zatruwały mnie, jak i resztę ludzi. Na dodatek ponure niebo spuściło deszcz, co spowodowało, że wszyscy desperacko pragnęli znaleźć się pod skąpym dachem przystanku. Oto dowód na to, że lepiej być kanapowcem — jestem poza mieszkaniem dopiero kwadrans, a życie już dało mi do zrozumienia, że to nie będzie mój dzień.

29 stycznia 2016

3. Energia

      Moje życie dla wszystkich wydaje się proste — jest proste. Życie Azuri jest proste. Ale gdy to mnie dopada, gdy to przejmuje nade mną kontrolę, gdy to mnie okręca, dusi, krępuje — nie jestem już tą samą osobą. Trudno jest mi w ogóle stwierdzić cokolwiek o tym stanie. Jedno jest pewne — nie jestem wtedy sobą.

26 stycznia 2016

2. Nieznajoma

      Każdego wieczoru, każdej nocy, kiedy choć odrobina księżyca widniała na niebie wypełnionym smogiem, nie czułam się komfortowo. Stres ściskał mi żołądek. Nie mogłam usiedzieć w miejscu. Nie wiedziałam, co chcę ze sobą zrobić. A co chcę? Wyjście ze znajomymi musiałam zostawiać na weekendy, a oficjalnym powodem były chęci polepszenia ocen. Więc zostaje telewizja, komórka, lekcje, drzemka, a może wyżerka? Dosłownie fiksowałam z bólu. Czasem myślałam, że pewnego wieczoru rozsadzi mi czaszkę. Z nocy na noc ból towarzyszący tej nietypowej przemianie mojego narządu słuchu, malał, a ja potrafiłam skupić swe myśli na chociażby użalaniu się nad sobą. Kolejnym szczęściem w nieszczęściu był fakt, iż kocie uszy były małe. Nie, ja wcale sobie tego nie wmawiałam… były porównywalne z moimi ludzkimi, tyle, że brązowe… i nieco wyżej… właściwie to szatynowe. Niemal niewidoczne pośród moich naturalnych, rozpuszczonych włosów. Mimo tego wszystkiego, wieczorami po mieszkaniu wolałam chodzić w kapturze lub w czapce. Mamuśka nie zauważyła tej zmiany, bo wcześniej też często tak paradowałam.

23 stycznia 2016

1. Zapoznanie

      Proszę o przeczytanie prologu jako pierwszego: http://tylko-szalone-sny.blogspot.com/2017/11/prolog-obca-sciezka.html



      Z początku byłam zwyczajną dziewczyną. Bez problemów wykraczających poza możliwości "rozhisteryzowanych nastolatek z kompleksami" — jak to mawiała moja mama, a ja się z nią nigdy nie zgadzałam i nie miałam zamiaru zmieniać mojego poglądu na tę sprawę. Moje dotychczasowe życie wkrótce miało się okazać wręcz idealne w porównaniu z tym, z czym miałam się w przyszłości zmierzyć. Niestety — jak to często bywa — trzeba coś wpierw stracić, aby to docenić. Typowe, co nie? Wszystko się zmieniło w jedną noc... nawet nie pamiętam, czy to była pełnia, czy też nów — wtedy nie miało to dla mnie większego znaczenia. Zaczęło się to mniej więcej tak:
      — Wychodzę i nie wiem, kiedy wrócę! — wykrzyknęłam, sznurując pośpiesznie swoje glany.
      — W takim razie pozwól, że cię oświecę. — Usłyszałam nieco ironiczny głos z kuchni. — Przed dziesiątą!
      Oczywiście miała na myśli dziesiątą po południu.
      Nie zwracając zbytniej uwagi na słowa swojej rodzicielki, zatrzasnęłam drzwi za sobą. Wyszłam pośpiesznie z bloku i zamierzałam się przejść do parku w celach rekreacyjnych. Samo dojście do niego w dobrym tempie trwa jakieś czterdzieści minut, lecz mi się nie spieszyło — musiałam się nieco odstresować. Jutro miały być wyniki ze sprawdzianu. Jestem pewna, że mama zapyta się mnie pewnego dnia, gdy już dowie się o kilku negatywnych ocenach: "Dlaczego zamiast się uczyć, to spacerujesz po parku?"

21 stycznia 2016

Początek

      Wszystko ma swój początek i koniec, a jak widać, to jest dopiero początek tego bloga.
Został on stworzony dzięki nieustannej motywacji ze strony osoby, którą nazywam Nokta(pozdrawiam). Dzień w dzień pisała mi coś w stylu: "No i co z blogiem?"
     No i blog jest. Będą się tu pojawiać opowiadania o tematyce fantastycznej, czyli na pewno będą magiczne jak i dziwne stwory. W dalszej przyszłości bloga, opcjonalnie portale, jakieś duże gady(latające..). Jak na razie, nie będę pisać dwóch oddzielnych fabuł... wpierw wprowadzę was w pierwszą. Będzie w pewnym stopniu fan fictionem... aczkolwiek wszystko, co się wydarzy, mogło się wydarzyć na prawdę, więc trudno to nazwać "fan fiction" - a nawet jeśli, będzie tego niedużo i na pewno was nie zniesmaczy. :3
      Mam nadzieję... że ty zabłąkany wędrowcu, dobrze spędzisz czas czytając tego bloga.

Pozdrawiam. :x