25 lutego 2016

5. Czerwone światło

      Szłyśmy teraz w ciszy, zakłócanej jedynie przez plusk kałuż, warkot silników oraz rozmowy ludzi. Od czasu do czasu pasożyt mojego życia zagwizdał jakąś chwytliwą melodyjkę.
      — Ile idziesz do domu? Sądziłam, że busem jeździsz. — Przerwała nagle ciszę.
      Rzuciłam na nią oko spod kaptura. Zdawała się być zrelaksowana. Wodziła wzrokiem po niebie — przestało padać, ale bure chmury nadal zasłaniały niebo. Jedyne co zdradzało jakikolwiek stres lub rozkojarzenie, był jej ciężki chód, jakby miała nogi z ołowiu i zmuszała się do dalszego przemieszczania się.
      — Nie stać mnie na dwa bilety... — mruknęłam, a w myślach dodałam sobie kilka bluzg pod jej adresem.
      — Ale z Ciebie dusigrosz. — Uśmiechnęła się pod nosem.
      — Doprawdy? — wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
      — Mówiłaś coś? — Najwidoczniej niedosłyszała.
      W odpowiedzi przewróciłam odruchowo oczyma z typową dla mnie miną, która przyozdabiała moją twarz w każdej beznadziejnej sytuacji mojego życia.
      Po raz kolejny zapadła cisza.
      Zaczęłam się zastanawiać nad jej słowami. Czy ona naprawdę idzie do mnie do domu? Nie... ma swój honor. A co, jeśli jednak się ośmieli? Co wtedy? Mam odstawić jakąś szopkę przed matką? To byłoby niedorzeczne... od razu obudziłoby w niej falę pytań... może po prostu dać jej mówić? A może... blefuje?
      Zerknęłam kątem oka na maszerującą koło mnie... (różnica wysokości — różnica długości nóg — różnica wielkości kroków) może nie znam się na ludziach, ale na imbecylach na pewno tak. A ten tu imbecyl był na pewno gotowy przekroczyć każdą cienką czerwoną, każdą. Wtem w mojej głowie zaświtał pomysł — dosłownie zaświecił się jak czerwona lampka. O tak. Po raz kolejny łypnęłam na nią okiem. Na moją twarz wypełzł mimowolny uśmiech. Nie zaprzątałam sobie głowy tym, aby go ukryć, czy też przestać się na nią gapić. O nie.
      Ona spojrzała na mnie zdziwiona. Uśmiechnęła się nerwowo.
      — Mam coś na głowie? — spytała zdezorientowana.
      Czy ma coś na głowie? CZY ONA MA COŚ NA GŁOWIE!? — to pytanie rozeszło się w mojej czaszce echem. O ironio losu... ma coś na głowie... o takie dwie antenki... — pomyślałam sobie i zagryzłam wargę. Wpadłam w kogoś, ale szybko machnęłam na kobietę ręką w ramach przeprosin, bo gdybym chciała ją przeprosić werbalnie, to by usłyszała wodospad chichotu. Cała się czerwieniłam. Na najbliższych pasach, mimo że było zielone światło, nie miałam siły iść. Zgięłam się w pół i zacisnęłam dłoń na jej ramieniu. Czułam na sobie spłoszony wzrok Nokty oraz spojrzenia przechodniów.
      — Co ci? — Usłyszałam cichy głosik tuż nade mną.
      Heh... a co masz na głowie? W tej chwili pękłam.
      Wyrzuciłam z siebie pierwszy napływ śmiechu. Wyprostowałam się, aby móc zaczerpnąć powietrza. Ponownie zarechotałam, nie powstrzymując się ani na chwilę i zapominając o miejscu, w którym jestem.
      — Co ci? — Jej głos przemienił się w syk. — Zamknij się, ludzie się patrzą!
      — A co ty masz na głowie? — pisnęłam i zachichotałam. Na początku wydobył się ze mnie cieniutki chichot, ale potem zabrakło mi tchu. Kolejny raz się zgięłam i cała dygotałam od śmiechu.
      — Uspokój się, bo zaraz dostaniesz w mordę — warknęła wręcz.
      Chyba nie lubiła tracić kontroli nad innymi. Pierwszy i ostatni raz się do mnie zwracasz w ten sposób, więc pociesz się jeszcze tą chwilą, zanim wyparuję. Teraz już tylko udawałam, że się śmieję i nienaturalnie długo przedłużałam ten atak wesołości. Zacisnęłam mocniej palce, tak że poczułam zarys jej kości.
      — Przestań! — szepnęła rozkazująco, ale najwidoczniej nie chciała się dołączyć do szopki, więc nie zaprotestowała fizycznie.
      Usłyszałam pikanie — zaraz zmieni się światło. Szybko, szybko! Potem zostanie ze mnie przecier pomidorowy! Szukałam jakichś opcji... co mogło denerwować taką osobę jak ona... jak ona? Przypomniało mi się, co ona ma na głowie... za to nawet ja bym nie zwracała uwagi na ludzi, tylko wymierzyła kilka ciosów.
      — Co ty masz na głowie? — Zarechotałam najbardziej chłodno, jak umiałam. — Pytanie raczej brzmi... — Podniosłam na nią nienawistne oczy ozdobione złotym uśmiechem. — Czym ty jesteś?
      Doskonale widziałam w jej oczach napływającą w niej furię. Chwyciła mój nadgarstek, którym wciąż trzymałam jej ramię.
      — Tym samym, czym ty — fuknęła słodko, a na jej twarzy pojawiło się to samo spojrzenie, co na mojej i do tego identyczny uśmiech.
      Nagle miałam złe przeczucia, co do mojego planu. Usłyszałam potem warkot silników samochodowych, a następnie, nim zdążyłam pomyśleć "wóz albo przewóz", mój plan był wykonany. Wszystko wydarzyło się szybko. Zaciskając swoją kościstą ręką mój nadgarstek — nie wiem jak — szybko obskoczyła mnie. Zgięła moją rękę tak, jakbym się chciała podrapać się między łopatkami i aż do bólu wyciągnęła do góry. Nim zdążyłam krzyknąć, ona natarła na mnie całą swoją siłą. Po chwili byłam już na krawężniku. Ludzie wręcz piszczeli, ale nikt nie zareagował, by powstrzymać tę akcję. Pchnęła mnie do przodu, puszczając.
      Serce mi załopotało. Przeklinałam dzień w którym złapałam psychicznego bakcyla balansowania na krawędzi. Siłą rozpędu znalazłam się na środku jezdni. Spojrzałam w lewo. Resztką świadomości podskoczyłam. Pisk opon. Za późno — podpowiadał rozsądek. Moje nogi zahaczyły mimo wszystkich moich próśb o zderzak. Prawa fizyki sprawiły, że samochód nie zatrzymał się jeszcze. Uderzyłam lewym bokiem o maskę pojazdu. Czułam, jak się pode mną ugina. Wręcz wleciałam na szybę. Ciepła krew obryzgała moją twarz.
      Próżnia.


      Słyszałam jakiś głos, ale dochodził do mnie jakby zza ściany. Już umarłam? Otworzyłam powoli oczy. Świat był cały rozmazany. Po chwili jednak wszystko wróciło na swoje miejsce. Jak przez szparkę widziałam tłum ludzi stojących na krawędzi chodnika. Wszyscy byli przerażeni. Tylko jedna twarz wyróżniała się z tłumu chłodem i obojętnym spojrzeniem. Jednak szybko odwróciła się i znikła. Zamknęłam oczy i odetchnęłam z ulgą.
      Czemu właściwie to zrobiłam? Po co się rzucać pod koła pędzących samochodów? Ja się nie rzuciłam nigdzie... tylko odpowiednio wszystko rozegrałam, to ona mnie tu wepchnęła. A mój powód leży głęboko, ale jest dość oczywisty — otóż chciałam się jej pozbyć i dać jej do zrozumienia, że nasze poglądy są po dwóch różnych stronach barykady. Tak — znam ją krótko, ale zdążyłam się zorientować, że ona zna mnie dłużej, niż sądzę, a aby szpiegować ludzi, to trzeba być już na skraju desperacji. Może jesteśmy w jednym bagnie, ale ja nie szukam kamieni, które ściągałyby mnie na dno szybciej, niż obecnie schodzę. Chociaż... z takimi akcjami długo nie pociągnę.



________
 Za każdym razem mam wymówkę... co tym razem? 
- depresja przed wzorami z fizyki,
- depresja po nieudanym eksperymencie (grzywka na prosto), 
Ale ja tam się cieszę, bo nareszcie miałam wenę... 
Mam nadzieję, że się podoba, bo się kisiłam nad tym rozdziałem niesamowicie długo. Dzięki za komentarze i trzymajcie tak dalej! Jakby nie wy i Nokta, to pewnie już dawno na tym blogu postawiłabym krzyżyk. :3 

^.^ Zapraszam więc na bloga Nokty: 
 http://przygodykotolaka.blogspot.com/

Tak w ogóle... nie męczą się wam oczy, gdy czytacie bloga? Bo chyba zmienię szablon....

4 komentarze:

  1. A więc to miałaś na myśli mówiąc że depresja spowodowana przebywaniem wśród tylu czarnych charakterów wpędzi Azuri do grobu...
    Teraz rozumiem, tylko ty jej przypadkiem nie zabij bo koniec Azuri to koniec bloga a ja tu nie widzę osób które chciałby źeby się skończył (jeśli są tu takie to mam dla nich wiadomość: powiedzcie to a urwę wam nóżki. Wow zaczynam się zamieniać w terrorystę ).Nie wiedzieć czemu bardzo podobał mi się fragment o wpadaniu pod samochód...jak to czytałam to byłam jednym z tych ludzi którzy stoją sobie tam oszołomieni i zdumieni że są świadkami wypadku bo byłam tak samo zdziwiona jak i oni.To po prostu był szok , wiesz o czym mòwie? Gapiłam się na te litery widząc w myślach całe zajście i nie mogłam się nadziwić że coś takiego zostało przez ciebie napisane. Ty i ten rozdział jesteście dla mnie całkowitym zaskoczeniem (pomyśleć że miałam cię za pacyfistę a tu proszę ). No a jako całość rozdział świetny. Nieznane motywy bohateròw są mi obojętne tylko pisz dalej i nie zdejmuj tego uroku który rzucił na mnie ten blog.A teraz krytyka :
    (Krytyka -nie umiem tego skrytykować)

    Proszę o więcej

    ~Nokta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *.* Dziękować dobry człowieczku(kotołaczku).
      No widzisz? Z dużo Ci spolieruję na tym skype. DX

      A wiesz... przedtem miałam opublikować posta do słowa "Próżnia"... XDD ale stwierdziłam, że to za bardzo wygląda, jakby umarła czy coś.
      Raz jeszcze wielkie dzięki za wszystkie piękne słówka o tym rozdzialiku. :3
      ~Azuri

      Usuń
  2. Uśmiechnąłam się tylko leciutko, gdy poczułam jak ciepło rozlewa się po moim ciele. Wreszcie, tak długo czekałam na moment w którym zostanę wepchnięta tak głęboko w odmety mojej wyobraźni. Opowieść pochłonęła mnie, a ja pozwoliłam jej zabrać do krainy gdzie cienie tańczą na ścianach a ja oglądam przedstawienie. Zwykle trudno mi odpłynąć, nie czuć że czytam a błądzę. Po świecie który mi pokazałaś. Prowadzisz mnie poprzez niego z każdym nowym rozdziałem, pozwalam sobie na większe wyobrażenia. Kiedy zaczynam czytać, grunt osuwa mi się pod stopami a ja spadłam. Obrazy które widzę przy czytani tej jakże pochlaniajęcej opowieści, cieszą moje oczy jeszcze długo w moich snach. Poszczególne zdania ryją głębokie rowy i rzeźbią w mojej pamięci cudowne obrazy, fundamentując jakże szczere i proste uczucie do tego bloga. Jest ono jasne i ciepłe, a to że jest bliżej nieokreślone pozwala poczuć jeszcze głębsza przyjemność. Za późno karty zostały rzucone a ja na zawsze przypięta łańcuchami do tego miejsca ukrytego głęboko za kotarą mroku. Widzę, czuję... Słyszę. Uzależniłam się od twoich opisów. Buzują teraz w moich żyłach a ja puszczam wodze wyobraźni i daje prowadzić się przez ten wspaniały szalony świat. Jednak jest mała część mnie, zimna i ostra jak miecz poświęcony oddanemu rycerzowi. Nie pozwala mi i dusi mnie w zazdrości. Nie chce umrzeć w ten sposób, chce... Czytać. Czy mi pomożesz?

    ;_; Ja rozumiem, że ja czasami pisze jak nie człowiek a jakiś Mutant z kłami wypełnionymi jadem. Po prostu nie jestem w stanie wyrazić podziwu i odczuć jakich doznałam przy czytaniu tego rozdziału. Przepraszam wybacz mi;_; No to jeszcze raz mówię że bardzo cię podziwiam i blog zsczepisty i rozdziały i wszystko to, wszystko no aż się zapowietrzyłam. No więc, serdecznie cię pozdrawiam i jestem święcie przekonana, że piszesz co raz lepiej.
    ~Ayami Akatu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tak to przeczytałam co napisałaś... i tera pytanie... czy będziesz takie komy zostawiać pod każdym blogiem, jaki czytasz? XDDD

      Nie no, tera na powagę - wręcz utonęłam w euforii po przeczytaniu Twego(i Nokty Xd) komentarza. *U*
      Nie mam Ci czego wybaczać, na prawdę... dzięki ogromne za motywacje i w ogóle. :>

      A co do Twego bloga, to zaraz przeczytam ten nowy-nowy rozdział. I tak btw, ty masz bardziej rozbudowane fabuły.
      ~Azuri

      Usuń