14 lutego 2016

4. Nie tylko zły sen

      Niestety spóźniłam się na pierwszy autobus, co równało się z niesamowitym tłokiem ludzi na przystanku. Co gorsza — powstał tak ogromny korek, że samochody praktycznie stały w miejscu, a ich opary zatruwały mnie, jak i resztę ludzi. Na dodatek ponure niebo spuściło deszcz, co spowodowało, że wszyscy desperacko pragnęli znaleźć się pod skąpym dachem przystanku. Oto dowód na to, że lepiej być kanapowcem — jestem poza mieszkaniem dopiero kwadrans, a życie już dało mi do zrozumienia, że to nie będzie mój dzień.
      Poirytowana zerknęłam przez ramię człowiekowi, który stał przede mną i nerwowo sprawdzał godzinę swoim telefonie. Po szybkich obliczeniach oraz szacowaniach, z zrezygnowaniem stwierdziłam, że czekając na busa, nie zdążę nawet na drugą lekcję. Zdesperowana przecisnęłam się przez niezadowolony tłum, narzuciłam na głowę kaptur i przebiegłam przez ulicę pomiędzy stojącymi w miejscu pojazdami, które nieustannie używały klaksonów. Potem powoli biegłam chodnikiem, unikając slalomem ludzi. Nikt się na mnie jakoś nadzwyczajnie nie lampił, w tym mieście biegający ludzie to codzienność.


      Oczywiście cała mokra wparowałam do sali chemicznej, na szczęście nauczycielka także się spóźniała. Przegoniłam zakochaną Amandę, która najwidoczniej chciała wykorzystać to, że mnie nie było, z mojej umiłowanej ostatniej ławki, była ona bowiem najlepiej schowana przed negatywną energią nauczycielki. Obyło się bez rozlewu krwi, bo była to moja stara znajoma, która była mi winna wiele przysług. Ściągnęłam z siebie zmokniętą bluzę i powiesiłam ją na oparciu krzesła. Może zdąży wyschnąć — pomyślałam, a zaraz potem weszła do sali wiecznie idealna chemistka, której fryzura najwidoczniej została dzisiaj poszkodowana przez opady atmosferyczne. Tak czy owak, wyciągnęła ze swojej obszernej torby stos czerwieniących się kartek — był to oczywiście zeszłotygodniowy sprawdzian.
      Tak oto rozpoczął się kolejny dzień szkoły, który tylko utwierdza mnie w tym, że uczyć się może i warto... ale szarpać sobie zdrowie w szkole już nie bardzo.


      — To moje miejsce. — Wyrwało mnie z ogólnego stanu senności. — Mogłabyś...?
Podniosłam wzrok. Automatycznie moje kąciki ust powędrowały do góry, co mogło wyglądać na uśmiech, ale po prostu powstrzymywałam ziewnięcie. Wstałam nieco zdezorientowana, ledwie usłyszawszy podziękowania z ust nieznajomej. Dopiero teraz dotarł do mnie wszechobecny chaos i wrzask ludzi na stołówce. Jak zawsze musiałam sobie pomylić stoły. No cóż wiele tu mówić... po matematyce mój umysł zapada w stan hibernacji.
      Rozejrzałam się za jakimś innym, wolnym miejscem. Stąd nie widziałam żadnego skrawka ławki, który nie byłby okupowany. Szłam więc dalej. Niestety spojrzenia ludzi były bardzo wymowne, a wręcz krzyczały, że to miejsce jest zajęte... zapewne dla ich potężnych pokładów egoizmu — jak mniemam. Tak oto wędrowałam przez całą szerokość jadalni. Zawsze zostaje mi ściana, podłoga czy też schody. Westchnęłam głęboko. To zdecydowanie nie mój dzień.
      Obróciłam się jeszcze wokół własnej osi, bo myśl o ślęczeniu na schodach jakoś mnie nie wprawiała w stan euforii.
      — Jak chcesz, to możesz usiąść tutaj. — Usłyszałam słowa zbawienia.
      Odwróciłam się błyskawicznie w stronę źródła głosu. Od tego kręcenia się miałam spore zawroty głowy, ale jak zobaczyłam tę osobę, to mnie naprawdę zemdliło. Krew odpłynęła mi z twarzy, zamieniając ją w białą kartkę. Oto siedziała przy pustym stole osoba, którą wszyscy omijali szerokim łukiem. Krążyły o niej dziwne plotki, które po prostu były wynikiem nudy ludzi, czy też ich upośledzonej wyobraźni — przynajmniej je sobie tak tłumaczyłam, ale teraz... teraz stały się dla mnie prawdą. Całe szczęście, że tylko przez ułamek sekundy, bo mój racjonalizm szybko odrzucił te dziwne i niepotwierdzone informacje.
      Wtem zobaczyłam parę niebieskich oczu wpatrzonych we mnie. Uśmiechnęłam się, aby przywrócić krążenie mojej twarzy.
      — Dzięki — rzuciłam, kładąc tacę z jedzeniem na stole, po czym usiadłam naprzeciwko niej.
      — Chartlotte — odezwała się, nim dobrze usadowiłam się w krześle.
      Zdezorientowana podniosłam na nią spojrzenie. Szybko zrozumiałam, że się przedstawiła.
      — Jestem Azuri. — Wyciągnęłam przez stół rękę, ona zaś z uśmiechem nią potrząsnęła.
      Charlotte była takiego samego wzrostu co ja, tak szacowałam, bo trudno dokładnie stwierdzić, jak siedzi, albo z drugiego końca korytarza, gdy ją widywałam przelotnie na krótkich przerwach. Ma czarne włosy z fioletowymi końcówkami, a cerę tak bladą jak ja przed chwilą.
      Przez moment w ciszy jadłyśmy obleśną sałatkę, popijając ją sporymi łykami gorzkiej herbaty.
      — Do której klasy chodzisz? — podjęłam rozmowę.
      — Do tej, co ty — odpowiedziała, uśmiechając się z nad miski. — Jesteśmy w tej samej grupie* na historii.
      Wątek się urwał. Najwidoczniej trochę zawaliłam sprawę, to fakt. Dłubałam widelcem breję z niewyraźną miną. Zaskoczyło mnie to, że mojej uwadze uszedł fakt, że uczy się w tej samej grupie co ja. Dziwne.


      Już całkowicie z nieprzytomną miną przeszłam przez ten dzień. Z kapturem narzuconym prawie na oczy, opuściłam budynek szkoły. Ta pogoda źle na mnie wpływa — przemknęło mi przez głowę, gdy z totalną ignorancją weszłam w kolejną kałużę, którą podłożył mi pod nogi mój nieszczęsny los.
      Wtem usłyszałam brzdęk przewracanych gratów. Obróciłam się w prawo. Dźwięk dobiegał z ślepej, ciasnej i zasyfionej uliczki, którą tworzyła szczelina między dwoma blokami mieszkalnymi — takowych uliczek było krocie, a wszyscy nauczyli się powstrzymywać wstrętu na ich widok, przyzwyczaili się. Ja także się przyzwyczaiłam. Tym razem jednak przystanęłam zaciekawiona. Nie chciałam się narazić na spojrzenia przechodniów, więc powstrzymałam ciekawość i ruszyłam dalej przed siebie.
      — Hej, piękna. — Usłyszałam słodki głos po prawej.
      Spojrzałam w tamtą stronę, nie zwalniając kroku. W duchu miałam nadzieję, że to nie będzie jakiś psychol. Po raz kolejny dzisiaj, przeżyłam wstrząs psychiczny. Obok mnie szła znana mi dziewczyna. Miała na sobie charakterystyczne, przedarte na kolanach dżinsy i naciągnięty na głowę kaptur. Nie spojrzała na mnie ani przez sekundę, ale na jej twarzy malował się uśmiech. Nokta.
      — Daruj ten hałas w tej uliczce — ciągnęła — drobny błąd w sztuce. Ześlizgnęła mi się ręka, no ale... — Tu zachichotała. — Koty zawsze spadają na cztery łapy.
      Oderwałam w końcu oczy od niej i wbiłam w czubki butów.
      — Co ty taka ponura? — Poczułam jej wzrok na sobie. — Zły dzień?
      Miałam ochotę przez chwilę odpowiedzieć, że raczej "zły sen"... no ale... zły dzień też jest poprawną odpowiedzią. Zagryzłam tylko wargę, jak zawsze w stresowych sytuacjach, a deszcz padał i padał, nie chcąc ustąpić słońcu, które mogłoby poratować mój denny dzień.


Jesteśmy w tej samej grupie* - nie wiem, ile jest klas, bowiem pojecie klasy dotyczy zupełnie innej rzeczy. Klasa jest równoznaczna z obranym przedmiotem: math class, English class, gym class.
Nie funkcjonuje również w charakterze zespołu uczniów. Jest, co prawda, nauczyciel, który ma pod opieka grupę uczniów, spotyka się z nim w wyznaczonym pokoju, na początku roku szkolnego przed lekcjami, ale polskiego typu godzin wychowawczych nie ma. Natomiast na poszczególnych przedmiotach, czyli w obranych klasach, spotykamy zespoły uczniowskie, różne dla poszczególnych przedmiotów. I tak z innym zespołem pracujemy na historii, z innym na angielskim, z innym na hiszpańskim, z innym na matematyce, biologii, zajęciach muzycznych z gitary, wf-ie, itp.



______
Długo nie było wpisów, ale niestety... książki mnie pożarły. 
No ale co tu dożo gadać. Udanych Walentynek, niech Kupidyn Was znajdzie i takie tam. 

Co do opowiadania - Charlotte jest postacią... jakby to ująć... drugoplanową, ale wkrótce się przekonacie na własnej skórze, kim ona jest.
Cudowny gif od Nokty z okazji Walentynek. *U*

6 komentarzy:

  1. Tak więc jak zawsze, nie obejdzie się bez krytyki, która jest po prostu w moich żyłach :')
    Dobra, Powiecmy prawdzie w oczy, podobało mi się! ^^
    A wiec, że mało kto umie poruszyć moje serduszko. *Nope, no tak zapomniałam...ja nie mam serca XD.*, lecz pomijając to i tak bardzo mi się podobało. Nie zmienia to faktu, że podziwiam Nokte o Ciebie Azuri, gdyż ja sama nie potrafię tak pisać. Więc z niecierpliwością czekam na następny rozdział ^^
    ~Asami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno umiesz pisać... weź... większość zaczyna od watahowych blogów i kończy na własnym blogu z opowiadaniami. :3
      Praktyka czyni mistrza.

      Dziękuje za ciepłe słówka. :>
      ~Azuri

      Usuń
  2. Ktoś mnie ubiegłym z pierwszym komem no ale nic źyje się dalej. Rozdział genialny , taki prawdziwy i życiowy , szczególnie z tą hibernacją na matmie się zgadzam. No i jeszcze ta nowa postać, Charlotte, wydaje mi się jakaś podejrzana ale za nic nie mogę wymyślić jaka jest jej rola w tym opowiadaniu.Mam nadzieje że się niebawem dowiem. No i jeszcze Nokta ... rany jak ja kocham te fragmenty w których się pojawia w paru zdaniach idealnie oddajesz charakter tej postaci no cudo no. Mam tylko jedno zastrzeżenie, nie do ciebie tylko do czytelników bloga : otóż CZEMU NIE ZOSTAWIACIE AZURI KOMENTARZY?! dziękuję za uwagę.No jedna tylko Asami ślad zostawia pod postem.

    Czekam na Avengers i rozwój akcji.
    Mam nadzieje że nowy post niebawem :3

    No i dobranoc bo w momencie w którym pisze nieludzką pora...

    Powodzenia
    ~Nokta


    Ps
    dzięki za zamieszczenie tej animacji w poście :3 jestem wzruszona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka mała sugestia co do osobowości Charlotty... jakbym wokół głównej bohaterki stawiała samych czarnych charakterów, to by w końcu depresja zaciągnęła ją do psychiatryka, a co gorsza, do grobu - co by skutkowało końcem historii.

      Dziękuję za całą pozytywną energię z Twego komentarza, a co do animacji - cała przyjemność po mojej stronie. :'>
      ~Azuri

      Usuń
  3. Zaczepisty rozdział. Naprawdę podziwiam. Bardzo mi się podoba. Opisy też masz super. Nie mogę doczekać się kolejnego. Zazdroszczę, naprawdę. Chciałam bym pisać chodź w małym stpniu podobnie do ciebie ;3;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o m g
      Zara tęcza mi wyjdzie tyłem. XDD Dzięki, dzięki... i nie łgaj... piszesz lepiej... tak jak Nokta. ;';

      ~Azuri

      Usuń