29 stycznia 2016

3. Energia

      Moje życie dla wszystkich wydaje się proste — jest proste. Życie Azuri jest proste. Ale gdy to mnie dopada, gdy to przejmuje nade mną kontrolę, gdy to mnie okręca, dusi, krępuje — nie jestem już tą samą osobą. Trudno jest mi w ogóle stwierdzić cokolwiek o tym stanie. Jedno jest pewne — nie jestem wtedy sobą.
      Nie da się tego kontrolować. Nie w kontekście kontrolowania przepływu energii. Mam na myśli powstrzymywanie i kumulowanie tego w sobie. To trochę przypomina łykanie żyletek — nie da się tego zrobić bez skutków ubocznych. Gdy energia poczuje impuls, gdy chce się wydostać, musi znaleźć ujście. Jeśli nie powstrzymam impulsu, mogę jeszcze zatrzymać energię. Jest to łatwiejsze, ale niekoniecznie przyjemniejsze.
      Powstrzymywanie tego pierwszego (impulsu), to raczej ból psychiczny, a tego drugiego (energii), to czyste cierpienie fizyczne. Raz przekonałam się o tym na własnej skórze — dosłownie. Na początku, jak dotąd chłodna skóra na przedramieniach zaczynała się rozgrzewać. Powoli. Potem blizny na rękach otwierały się. Każdy z nas na pewno chociaż kilka razy w życiu spadł z roweru, przewrócił się, skaleczył przy krojeniu sałaty. Teraz wyobraźcie sobie, że każdy z tych wypadków, wydarzył się w tym samym czasie. Gwóźdź dobijany za gwoździem. Ale bez obaw, nie jest to krwawy widok. Energia sama w sobie jest na tyle czysta, że odkaża te rany i blokuje krew, aby mieć więcej miejsca do wydostania się. Jeśli to nie wystarczy, powstają oparzenia na rękach od łokcia w dół. Cały ten proces trwa jakiś tydzień.
      Kiedy powstaje wcześniej wspomniany impuls? Najczęściej jest spowodowany czynnikami, na które nie mam wpływu — moim środowiskiem — stresem, strachem i innymi negatywnymi uczuciami.


      Wróciwszy do mieszkania, przed zamknięciem drzwi rozejrzałam się po klatce schodowej, a potem na polecenie mojej rodzicielki, posłusznie je zamknęłam na klucz.


      — Hej, ty! — Usłyszałam.
      Zignorowałam to.
      — Hej, ty! — Ponownie dotarło do mnie wołanie zza okna.
      Zaciekawiło mnie to. Pozostawiłam niedokończone płatki owsiane, nad którymi prawie zasnęłam i nie ubierając kapci — które w wyniku nudy wylądowały pod drugim końcem biurka — podreptałam pod okno. Było ono zawsze zasunięte roletą od wieczora, do momentu kiedy ja rano po śniadaniu nie pofatyguję się, aby je odsłonić. Tak więc leniwie zaczęłam ciągnąć za sznurek, co wywołało charakterystyczne turkotanie. Zdawało się, że stara roleta nie ma końca, a może to sznurek nie chciał przestać być użyteczny. Cokolwiek to było — sprawiło, że minęła dłuższa chwila, a irytujący dźwięk nie miał końca. Co gorsza, wciąż narastał w siłę. Podenerwowana zagryzłam dolną wargę, a moje palce zacisnęły się złowrogo na sznurku, tak że bez problemu wyczułam wgniatające się w moją dłoń koraliki. Turkot przemienił się w okrutny szum. Szarpnęłam gwałtownie. Roleta z impetem rozsypała się na poszczególne fragmenty, ukazując widok za oknem. Szum był teraz nie do zniesienia. Chciałam krzyknąć. Zaparło mi dech w piersiach. Za oknem, na parapecie wisiał ogromny, czarny stwór, którego kontury odznaczało wschodzące słońce. Czarną plamę zdobiła para złotych oczu. Te oczy...
      Wzdrygnęłam się. Zaraz ciemności ustąpiły i ukazał się znany mi już dobrze widok okna zasłoniętego roletą. Zagracone wszelakimi notatkami i książkami biurko. Moja ściana. Mój pokój. Westchnęłam cicho. To tylko zły sen — pomyślałam i żeby się upewnić w tej myśli, zacisnęłam dłonie na poduszce. Usiadłam ociężale na krawędzi łóżka, przecierając oczy. Zerknęłam w stronę zegarka, aby sprawdzić godzinę. O dziwo — nie było go tam. Zerknęłam pod nogi. U mych stóp leżał stary, zardzewiały budzik. Zapewne popchnęłam go ręką, gdy "szarpnęłam roletą", on zaś przeturlał się koło mojej głowy, potęgując dźwięk, po czym samoistnie się wyłączył, spadając na podłogę.
      — To był tylko zły sen — powtórzyłam nagłos, odstawiając tykający przedmiot na jego prawowite miejsce.
      Z powodu, iż najwidoczniej trochę ten budzik dzwonił, musiałam szybko się ubrać. Wparowałam do kuchni, machinalnie rozcięłam bułkę na pół, wcisnęłam do niej pierwszą rzecz, jaka nawinęła mi się pod rękę, po czym wrzuciłam ją do plecaka (stołówka stołówką, ale żarcia nigdy za wiele). Wbiegłam do pokoju i gdy tylko pochwyciłam klucze od mieszkania, doskoczyłam do progu drzwi. Wtem moją uwagę przykuło okno... a dokładniej roleta. Zagryzłam wargę, rzucając jej nienawistne spojrzenie i opuściłam pomieszczenie.



______
Tytuł miał być inny, ale stwierdziłam, że to na samym początku, co się pojawiło ni z gruszki ni z pietruszki jest megaaaa ważne. 
Miało być krótsze, ale dokleiłam fragment rozdziału czwartego, bo był za długi. Po za tym... mam jeszcze resztki honoru i nie będę wam dawać jakiś ochłapów. No i... no i... moje synonimy dla słowa "sznurek" zostały pochowane.. Rest In Peace... ;v 
A, zapomniałabym... dziękuję za wszelakie komy i za spędzanie czasu na czytanie moich opowiadań. Hue-hue Nokta.. nie terroryzuj ludków. 

3 komentarze:

  1. Ty wiesz , uwielbiam twoje opki :3
    Czasem muszę po prostu przeczytać je jeszcze raz żeby docenić ich za*ebistość (za przeproszeniem ale inaczej tego określić nie mogę )
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział no i Avengers awwwww :3
    A gdyby Spidey się pojawił to już szczyt marzeń.
    Ludzi dalej będę męczyć bo na tym blogu ma być tłum podziwiaczy nie tylko ja ; -; ostatecznie mogę ich męczyć trochę mniej
    tak tylko troszkę

    ~Nokta

    OdpowiedzUsuń
  2. No i doszłam do trzeciego i czekam na czwarty ;-;
    Człeku potrzebuje superowości *polszczyzna nope* opowiadań bo ja sama swoich pisać nie umiem więc potrafię tylko wzdycha i podziwiać opowiadania innych, łącznie z twoimi opowiadaniami. Wzdycha w duchu że sama nie umiem pisać i czekam na czwartą część byś zaspokojiła moją pełną ciekawości duszę! ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. ;-; Czasami mam ochotę włamać się do pewnej ,,strony,,. Znaleźć w niej twój adres IP, po czym pojechać do ciebie, zaczaić się aż odpłyniesz w krainę snów i marzeń. Podejść do ciebie i z dziką satysfakcją wyrwać ci prosto z piersi ,,talent" po czym rozsunać usta jak wygłodniały wąż i skonsumować resztkę twego talentu i losu. Oczywiście traktuj to jak komplement. Po prostu podziwiam twoje rozdziały tak bardzo, że zaczynam zazdrościć. Paulina która jest zazdrosna, to nie Paulina. To bestia. Ale wracając. Uważam, że twoje opisy są świetne, trzymają w napięciu. Serdecznie cię pozdrawiam i przepraszam, jeśli źle odebrałaś moje intencje z początku komentarza
    ~Ayami Akatu

    OdpowiedzUsuń